Jak niewidomi pisarze tworzą dla widzących czytelników? - Zapomniane Sny
Kategorie
Dostępność

Jak to jest być niewidomym pisarzem i tworzyć dla widzących czytelników?

George Mendoza i Kristen Witucki rozmawiają o sztuce, społeczności i ableizmie w branży wydawniczej.

Autorka: Jessica Powers
Przekład z angielskiego: Krzysztof Bożejewicz
Korekta: Natalia Kubicius

Jak to jest być niewidomym w branży zdominowanej przez osoby widzące? Jessica Powers, założycielka Catalyst Press i wydawczyni, porozmawiała z George’em Mendozą oraz Kristen Witucki na temat tworzenia opowieści dla widzących czytelników, odnajdywania społeczności i ujścia dla emocji w pisaniu, a także o walce z ableizmem [dyskryminacją osób dysfunkcyjnych – przyp. red.] w tradycyjnej branży wydawniczej i medialnej.


Jessica Powers: Kiedy zaczęliście pisać?

Kristen Witucki: W dzieciństwie moją ulubioną zabawką był dyktafon. Swój pierwszy zepsułam – wylałam na niego wodę, bo chciałam posłuchać jej odgłosów. Kiedy tę życiową lekcję miałam już za sobą (i się przy okazji nie zabiłam, o co bała się mama), dyktafon stał się dla mnie najlepszym narzędziem do opowiadania historii, pisania i nanoszenia poprawek – długo po tym, jak nauczyłam się czytać i pisać. Chciałam pisać, bo uwielbiam czytać i żyć opowieściami. Pragnęłam umożliwić doświadczanie tego innym i sobie samej.

Napisałam (na papierze) pierwszą „powieść”, kiedy miałam 12 lat. Była oparta na życiu babci, która musiała zająć się swoją mamą, podczas gdy jej bracia kontynuowali naukę w szkole. Mama znalazła ten rękopis 25 lat później. Okazało się, że zawiera on każdy możliwy literacki stereotyp, do tego w spotęgowanej wersji (zupełnie jakby zmieszać ze sobą Caddie Woodlawn, Laurę Ingalls Wilder i Anne Shirley). Pewnie nigdy nie doprowadzę go do lepszej formy, ale liczy się dla mnie to, że był mój.

Nauczycielka przeprowadziła mnie przez całą drogę od pisania na brudno, przez nanoszenie poprawek, aż po szukanie wydawcy. Bardzo uprzejmy redaktor zdał sobie sprawę, że książkę napisało dziecko, i delikatnie ją odrzucił – w taki sposób, że pomyślałam sobie wtedy: „W porządku, tym razem się nie udało, ale to się zdarza każdemu, a ja naprawdę mogę kiedyś zająć się pisaniem”.

Samo tworzenie i temat niepełnosprawności pojawiły się jednak dopiero podczas studiów na zajęciach z wypracowań, gdy prowadzący poprosili mnie, żebym bardziej popracowała nad opowiadaniami o byciu niewidomym. Na ostatnim roku studiów miałam to szczęście, że mogłam posłuchać pisarki Jhumpy Lahiri, która przebywała na rezydencji artystycznej na mojej uczelni. Pisała wtedy o doświadczeniach imigrantów z Indii oraz pierwszego pokolenia ich amerykańskich dzieci, a także o życiu, które tu prowadzili. Poruszała również tematy miłości i straty, zobowiązań i zdrady oraz ludzkich pragnień. Powiedziała, że dzięki pisaniu ma swoje miejsce, z którego może czynnie obserwować świat. Pomyślałam, że jako osoba niewidoma też mogłabym spróbować.

George Mendoza: Pochodzę z rodziny pisarzy i artystów, więc w pewnym sensie jest to dziedziczny talent. Jednak ponieważ straciłem wzrok w wieku 15 lat, nie miałem innego wyboru: musiałem znaleźć coś, co doda mi twórczej siły. Kreatywność uratowała mi życie! Dorastałem, słuchając książek mówionych dla osób niewidomych. To były takie tytuły jak Władca pierścieni czy Opowieści z Narnii. Książki odciągały mnie od cierpienia i wątpliwości. Zajmuję się też malowaniem, co bardzo mnie uspokaja – pisanie i praca nad powieścią to trud wymagający sporo wysiłku.

Książki od dawna kojarzą się z widzeniem – poza tymi napisanymi w brajlu. Teraz mamy też audiobooki, aplikacje zamieniające mowę w tekst pisany, oprogramowanie, które odczytuje e-maile i książki. Z jakiej technologii korzystacie, by czytać książki? A jakiej, żeby pisać?

KW: Dorastałam, czytając książki w brajlu i słuchając audiobooków. Nadal korzystam z obu tych metod. Piszę albo na małym elektronicznym notatniku brajlowskim, albo na laptopie przy pomocy JAWS, czyli czytnika ekranu [to oprogramowanie dla systemu Windows, stworzone z myślą o osobach niewidomych – przyp. red.].

Śnię w kolorze i widzę słowa wydrukowane na stronie.

GM: Używam oprogramowania JAWS, by pisać na komputerze. Ma ono głos podobny do ludzkiego. Gdy piszę, program odczytuje słowa, więc moje zdania prowadzą mnie, gdy buduję kolejne. JAWS pozwala mi także na późniejsze sczytywanie tekstu, abym mógł się upewnić, że zdania mają sens i dobrze się je czyta. Na tym etapie moduł sprawdzania pisowni również wykorzystuje ludzki głos. Nie jest idealny, ale to dla mnie najlepsze rozwiązanie – zaraz po sczytywaniu tekstu przez rzeczywistą osobę. Jeśli chodzi o czytanie, to słucham audiobooków, które udostępnia osobom niewidomym Biblioteka dla Niewidomych w Nowym Meksyku.

Znam pisarzy, którzy muszą pisać książki na papierze, i innych, którzy używają do tego komputerów; pisarzy, którzy czytają swoje książki na głos na etapie korekty, oraz pisarzy, którzy fizycznie wycinają i wklejają. Jak wasz proces pisania może się różnić od procesu osoby widzącej? Jak sądzicie: w jaki sposób wpływa to na wasze pisarskie doświadczenia oraz na książkę, którą piszecie?

GM: Mój proces pisania przebiega mniej więcej tak: zwykle śnią mi się słowa, które później zapiszę. Potem notuję bardzo dużymi literami* – dlatego że jestem niewidomy. Wracam do nich, a potem zapisuję dane słowa i dłuższe sceny na komputerze, korzystając z czytnika ekranu JAWS. Śnię w kolorze i widzę słowa wydrukowane na stronie.

KW: Myślę, że komputer zbliżył mój proces pisania do procesu osoby widzącej, więc samo pisanie też jest bardzo podobne. Jeśli wysyłam pierwszą wersję z prośbą o opinię, nadal jest mi łatwiej odpowiadać na komentarze zawarte w treści e-maila niż na takie, które są osadzone w tekście właściwym. Ale nauczyłam się radzić sobie ze wszystkimi opcjami.

Mam wrażenie, że często przeceniam swój słuch i umiejętność podsłuchiwania w celu zbierania materiałów do opowieści.

Jak waszym zdaniem różni się doświadczenie czytelników, którzy słuchają książek albo ich dotykają (jak choćby w przypadku książek zapisanych brajlem, ale również obrazkowych książek sensorycznych dla widzących dzieci), od doświadczenia czytelników, którzy zapoznają się z książkami w tradycyjny sposób? Jak zmienia się przyswajanie treści i jej doświadczanie? Pytanie dotyczy wszystkich czytelników – widzących i niewidomych.

GM: Tęsknię za zwykłymi książkami w twardej oprawie! Ale przez lata przyzwyczaiłem się do słuchania audiobooków, i to całych setek. Myślę, że obecnie sporo osób raczej słucha książek, niż je czyta.

KW: Za pomocą wzroku można bardzo szybko przyswajać informacje, jeśli jego funkcjonalność pozostaje wysoka i nie ma się żadnych trudności w uczeniu się. Jeśli dana osoba przyswoi umiejętność czytania brajla we wczesnym wieku, może nauczyć się czytać szybko, ale raczej nie będzie pobieżnie przelatywać przez tekst. Da się to zrobić w formie audio, ale czucie i słuchanie mogą pomóc w przyswajaniu informacji wolniej, a czasem w pełniejszym wymiarze.

Nigdy nie pomyślałam o tym, że audiobooka nie da się „przelecieć” ani „szybko przeczytać”, a także o tym, że – w przeciwieństwie do tradycyjnego czytania – słuchanie nas spowalnia i pozwala chłonąć informacje wolniej i w pełniejszy sposób. Czy brak takich dostępnych dla was „skrótów” jeszcze w jakiś sposób sprawia, że wasze działania są bardziej przemyślane?

KW: Czasami owszem! Bywa, że słuchanie i czytanie za pomocą dotyku pozwala mi chłonąć różne rzeczy uważniej. Pod warunkiem że moje dzieci, praca albo inne myśli w tym nie przeszkadzają, a to dzieje się stosunkowo często. Zauważyłam, że rzadziej niż inni złoszczę się na ruch drogowy i opóźnienia komunikacji miejskiej, bo mam mniejszą kontrolę nad tym, jak przemieszczam się z miejsca na miejsce. Myślę, że fakt, iż omija mnie spora część drogowej agresji, to prawdziwy dar.

Obawiam się, że wielokrotnie – choć pewnie nie zawsze – chłonę wiele ze społecznych słabości podobnie jak niektórzy moi znajomi bez niepełnosprawności. Pamiętam choćby, że kiedy byłam młodsza, myślałam, iż bycie osobą niewidomą wiąże się z wolnością od wizualnych uprzedzeń, takich jak ocenianie innych na podstawie koloru skóry. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że uprzedzenia na tle rasowym, a także inne, nie wynikają tylko z bodźców wzrokowych, a żeby się z nimi skonfrontować, potrzebne są edukacja i życiowe doświadczenie, nie zaś brak wzroku. Bycie osobą niewidomą nie jest magiczną kartą, która uwalnia od wszelkich uprzedzeń.

Moi niewidomi bohaterowie opierają się na moich doświadczeniach, ale mimo to nie są mną i wczuwam się w każdego z nich osobno.

Wracając do koncentrowania się na rzeczach nieistotnych – mam tendencję do nadmiernej konsumpcji mediów społecznościowych i doomscrollingu na Facebooku. Jeszcze nie zarejestrowałam się na Twitterze [obecnym X – przyp. tłum.] ani nie sprawdzałam opcji dostępności na Instagramie, gdyż mam obawy, że całkowicie się w te media wciągnę.

GM: Mama nauczyła mnie żyć powoli i spokojnie. Zdarzają się bardzo pracowite okresy w moim życiu, ale po nich znów wszystko zwalnia. Obecnie głównie piszę i maluję. Zmęczyły mnie obostrzenia dotyczące podróży [oryginał wywiadu publikowano w kwietniu 2022 – przyp. red.] i ich koszty związane z szalejącą inflacją. Prowadzę twórcze życie i odrzucam funkcjonowanie na pełnych obrotach. Wciąż jestem bardzo aktywny, podczas gdy świat pędzi z oszałamiającą prędkością. Myślę, że bycie niewidomym wywołało u mnie w pewnym sensie widzenie lunetowe. Innymi słowy: z powodu niepełnosprawności muszę się mocniej skupić. Skoncentrowałem się na sztuce i pisaniu dlatego, że nie mogę prowadzić ciężarówki ani pracować jak osoba w pełni sprawna. I to dla mnie żaden problem. Wolę żyć w świecie fantazji niż w tzw. rzeczywistości.

Które rzeczy oczywiste dla widzących pisarzy dla was takie nie są? W jaki sposób bycie osobą niewidomą dało wam jakąś przewagę? Czy są rzeczy, które wy uważacie za oczywiste?

GM: Brakuje mi możliwości redakcji własnych prac, ponieważ nie widzę ich na ekranie. Być może ma to jednak swoje dobre strony, ponieważ muszę współpracować z widzącymi redaktorami, którzy odciskają swoje piętno na moich opowieściach. Innymi słowy: druga para oczu to zawsze cenne wsparcie. Jeśli redaktor jest dobry, a nawet świetny, moje powieści stają się lepsze dla czytelnika.

KW: Wciąż używam na tyle starego notatnika brajlowskiego, że jeśli chcę przekonwertować plik, by dało się go odczytać na głos, muszę odczekać kilka minut, aby mieć pewność, że działa. Nie mam w tej chwili drukarki brajlowskiej z powodu jej ceny i braku na nią miejsca, więc przeniesienie opowiadania na papier w takim formacie, w którym mogłabym je odczytać, nie jest możliwe bez czyjejś pomocy lub przepisania na brajlowskiej maszynie do pisania. Mam wrażenie, że często przeceniam swój słuch i umiejętność podsłuchiwania w celu zbierania materiałów do opowieści.

Jeśli redaktor jest dobry, a nawet świetny, moje powieści stają się lepsze dla czytelnika.

Obejrzałam właśnie serial na platformie Apple TV+ pt. See. Podczas seansu uderzyło mnie to, jak po utracie jednego zmysłu inne się wyostrzają. Macie jakieś spostrzeżenia dotyczące tego, jak uwydatniacie w waszych pracach pewne szczegóły dotyczące odczuć zmysłowych, które widzący pisarz mógłby zaniedbać lub których mógłby nawet nie zauważyć? Jak radzicie sobie z opisami i wizualnymi aspektami waszych opowieści?

GM: Kiedy w wieku 15 lat straciłem wzrok, pozostałe zmysły wyostrzyły się i w ten sposób mogłem przetrwać – na przykład korzystałem ze słuchu, żeby przejść przez ulicę, i miałem nadzieję, że przeżyję! Korzystam z białej laski, zakładając, że dzięki niej wszyscy będą wiedzieć, iż jestem niewidomy. Mojego głównego bohatera, Michaela Spirit Mana, obdarzyłem techniką, którą nazwałem „wewnętrznym wzrokiem”. Stworzyłem „wizjonerskie oczy”, zwane też „magicznymi oczami”, które chronią Michaela przed demonami w światach snów. Prowadzą go także przez Pustkowia Shook.

KW: Myślę, że jako pisarka bardzo polegam na słuchu. Dialogi to istotna część moich prac, podobnie jak dźwięki słyszane przez bohaterów. By zawrzeć wzrok w książce, najlepiej chyba – tak zrobiłam w The Transcriber – poprosić kogoś o pomoc lub zaczerpnąć związane z widzeniem elementy z innych książek.

To ciekawe, Kristen. Jestem osobą widzącą, ale jeśli piszę o miejscu, w którym nie mieszkam, również staram się jak najlepiej je poznać, by wszelkie elementy były jak najbardziej precyzyjne i szczegółowe. Wygląda na to, że rozeznanie się w wizualnych szczegółach to dla ciebie ważne narzędzie pisarskie.

Kristen, twoi protagoniści są niewidomi, natomiast twoi, George, są widzący. Możecie opowiedzieć o tych decyzjach i o tym, dlaczego je podjęliście?

GM: Dobre pytanie! Dorastałem jako osoba widząca, więc wciąż pamiętam świat widziany. Michael jest widzący. W Vision of the Spirit Man Michael traci wzrok w osobliwy sposób. Nie jest do końca niewidomy, a raczej otrzymuje moc poszerzonego widzenia. Stworzyłem wielu bohaterów, którzy muszą się uporać z byciem niewidomym. Na przykład Alexander Champs we wspomnianej książce to słynny niewidomy poeta. Mój nowojorski agent raz poprosił mnie o napisanie powieści o niewidomym detektywie. Taki świat mnie jednak nie interesował. Chciałem uciec od swojego braku wzroku i wszystkich ograniczeń, które się z tym wiążą. Chciałem stworzyć superbohatera, żeby móc uciec do świata fantazji.

KW: Louis, protagonista The Transcriber, jest widzącym bratem niewidomej bohaterki. Wszyscy uważają ją za niesamowitą, dlatego że nie widzi, ale on często wie – lub tak mu się wydaje – co naprawdę się dzieje. Kiedy wracam myślami do tej książki, uświadamiam sobie, że bohater widział, ale najważniejszym aspektem było to, jak myślał o różnych rzeczach. W innej mojej powieści, Outside Myself, oboje protagonistów to osoby niewidome, ale jedna z nich traciła wzrok stopniowo, a druga nigdy nie widziała. Pracuję teraz nad opowiadaniem z widzącą bohaterką i nie czuję zbyt dużo pewności związanej z tym, czy odpowiednio ukazuję, jak postrzegałaby świat w odróżnieniu ode mnie. Uważam jednak, że zadaniem pisarza jest wyobrazić sobie, jak postać, z którą autor się nie utożsamia, postrzega różne rzeczy. Innymi słowy: moi niewidomi bohaterowie opierają się na moich doświadczeniach, ale mimo to nie są mną i wczuwam się w każdego z nich osobno.

Bycie osobą niewidomą nie jest magiczną kartą, która uwalnia od wszelkich uprzedzeń.

Wygląda na to, że wasza niepełnosprawność mocno wpłynęła na emocjonalne podróże waszych postaci, czy to widzących, czy niewidomych.

KW: Napisałam jedną krótką książkę, jedną powieść i kilka krótszych artykułów niebeletrystycznych. Wciąż uważam się za początkującą pisarkę. W swoich pierwszych książkach niepełnosprawność była głównym doświadczeniem moich postaci: czy dotyczyła ich samych, czy obserwowały ją u innych osób z niepełnosprawnościami, czy też jedno i drugie. Niepełnosprawność była podstawową siłą, z którą musieli się pogodzić, a przez to czasem wymyślić siebie na nowo oraz poznać osobliwości i hipokryzje społeczeństwa. Mam nadzieję, że w przyszłych książkach te elementy wciąż będą obecne, ale może w odrobinę subtelniejszy sposób.

Co sądzicie o tym, jak postacie niewidome i z innymi niepełnosprawnościami są zwykle ukazywane w książkach pisanych przez widzących autorów? Jak ograniczamy postacie z niepełnosprawnościami, gdy definiuje je właśnie ta cecha, i jak możemy się z tej tendencji wyłamać, by stworzyć pełnowymiarowych bohaterów, dla których niepełnosprawność jest po prostu kolejnym dotyczącym ich faktem (nawet jeśli wpływa na ich życie bardziej niż inne)?

KW: Obecnie istnieje o wiele więcej postaci z niepełnosprawnościami niż wtedy, gdy byłam dzieckiem, czy nawet wcześniej. Z tworzeniem bohaterów przynależących do grupy, do której samemu się nie należy, wiąże się pewne ryzyko. Ja na przykład wymyśliłam bohatera inspirowanego moim mężem i zadawałam mu w związku z tym mnóstwo pytań, ale postać ta była również Afroamerykaninem. Starałam się odpowiednio to ująć, ale możliwe, że nie podołałam. Pisarze to ludzie, więc nie są nieomylni. Poza tym wydaje mi się, że istnieje ryzyko pisania ze zbyt dużym współczuciem lub strachem przed niepełnosprawnością, albo nawet z podziwem czy inspiracją. Myślę, że wszyscy musimy uporać się z takim niebezpieczeństwem w pewnej formie, kiedy chwytamy za pióro.

GM: Przeczytałem sporo książek o bohaterach z niepełnosprawnościami i, prawdę powiedziawszy, byli napisani całkiem nieźle i trafnie. Na przykład nie mam nic przeciwko temu, że Daredevil jest niewidomy i ma supermoce. W większości książek, które przeczytałem, pojawiają się osoby niewidome z wyostrzonymi zmysłami – i to się w moim przypadku zgadza. Po utracie jednego zmysłu inny się wyostrza.

Czy w branży literackiej bycie osobą niewidomą jest w jakiś sposób napiętnowane?

GM: Domyślam się, że ludzie uważają, iż nasze rękopisy są chaotyczne lub napisane kredkami!

KW: Nie pracuję w branży, więc nie jestem pewna. Dostęp do książek i słowa pisanego to wciąż cenny dar, którego nie mogę uważać za rzecz oczywistą. Specjalne biblioteki zrobiły mnóstwo na rzecz tego, by dać nam dostęp do słów, czego z innych źródeł być może byśmy nie mieli. Myślę, że z powodu podziału na czytelników i pisarzy mainstreamowych oraz niewidomych niektórzy wydawcy i odbiorcy treści mogą uznawać tych drugich za funkcjonujących osobno. Mogą też brać je za osoby, w przypadku których należy odhaczyć okienko przy słowie „dostępność”, zamiast widzieć w nich złożonych, niejednorodnych i zróżnicowanych czytelników. Nie wiem jednak tego na pewno i mam nadzieję, że powoli się to zmienia.


George Mendoza to niewidomy pisarz*, biegacz paraolimpijski, artysta i mówca publiczny. Po utracie wzroku w wieku nastoletnim w wyniku rzadkiej, nieuleczalnej choroby oczu pobił światowe rekordy jako biegacz na igrzyskach paraolimpijskich, namalował nagradzane obrazy wystawiane w muzeach Smithsonian Institution i założył w rodzinnym stanie Nowy Meksyk organizację non-profit wspomagającą młodych artystów. Drugi tom jego serii fantasy Spirit Man, Vision of the Spirit Man, ukazał się w USA 10 maja 2022 roku.

Kristen Witucki to niewidoma od urodzenia autorka dwóch powieści – The Transcriber oraz Outside Myself. Zajmuje się redakcją planu nauczania i treści w programie College Success organizacji Learning Ally oraz pracuje jako nauczycielka osób niedowidzących w VISTAS Education Partners. Jej artykuły niebeletrystyczne pojawiły się w The Huffington Post (dzisiejszym HuffPost), the Momoir Project, Literary Mama oraz Brain, Child.

Jessica Powers to pisarka, wydawczyni i niezależna redaktorka. Założyła Catalyst Press, wydawnictwo specjalizujące się w publikowaniu afrykańskich pisarzy i książek związanych z Afryką i pisanych przez osoby afrykańskiego pochodzenia. Mieszka w El Paso w Teksasie ze swoim 13-letnim synem Nestą. Pisze pod pseudonimem J.L. Powers.


*) W Stanach Zjednoczonych George uznawany jest jako legally blind. Podstawą do zastosowania takiej klasyfikacji jest stwierdzenie ostrości widzenia poniżej 20/200 w oku lepiej widzącym po zastosowaniu najlepszych szkieł korekcyjnych lub pola widzenia poniżej 20 stopni. W przekładzie wywiadu dla uproszczenia posługujemy się określeniem „niewidomy” [przyp.tłum].

Żuraw origami złożony z białego papieru, skierowany w prawą stronę. Czarne tło.
Fot. Miguel Á. Padriñán / Pexels.